Pozwólcie nam się wspinać, czyli rzecz o człowieczeństwie

Do napisania tego tekstu skłoniły mnie ostatnie wydarzenia w polskim himalaizmie (śmierć Tomka Kowalskiego i Maćka Berberki pod szczytem Broad Peak oraz Artura Hajzera pod Gaszerbrumem I). O tym pierwszym wypadku dowiedzieliśmy się jeszcze przed rozpoczęciem naszej odysei w Himalajach Garhwalu. W marcu 2013 nic nie zwiastowało ogromnego szumu, który się potem przetoczył przez polskie media i świat wspinaczkowy, dokonując podziału w naszym społeczeństwie i wywołując liczne ataki na Adama Bieleckiego i Artura Małka na różnych forach internetowych. Po co się wspinać?

Przemierzając Himalaje zabraliśmy ze sobą kilka książek (aby nie dźwigać za dużo – w formie elektronicznej). Jedna z nich (Trylogia Gigantów, seria 3 książek sci-fi napisana przez Jamesa P. Hogana) całkiem trafnie traktuje o człowieczeństwie. Otóż trylogia opisuje krótki epizod rasy ludzkiej w XXI wieku, która natyka się w kosmosie na nową cywilizację Gigantów (nazwanych tak ze względu na swój rozmiar). Nasi naukowcy posługując się początkowo tylko hipotezami stworzyli obraz Gigantów oraz historię ich rodu. Jakie było ich zdziwienie, gdy pewnego dnia stanęli oko w oko z nimi, a jeszcze większe zaskoczenie wywarła na nich informacja Gigantów o pochodzeniu ludzkiej rasy (szczegółów nie zdradzę, ale warto przeczytać Trylogię, jest całkiem dobrze skonstruowana).

Co Giganci i ludzka rasa z powieści Hogana mają wspólnego ze wspinaczką, himalaizmem i wydarzeniami ostatnich miesięcy? Otóż nasuwa mi się jeden wniosek, a mianowicie człowieczeństwo. I nie chodzi mi tutaj o oklepane formułki, które można przeczytać np. w polskiej Wikipedii (“zbiór cech uważanych za charakterystyczne dla gatunku ludzkiego, do których zaliczamy między innymi: sposób formułowania myśli, język, uczucia i zachowanie. Wszystkie te cechy są wspólne dla większości ludzi i kształtowały się w wyniku ewolucji człowieka”). Także nie mówię o społecznym aspekcie człowieczeństwa, czyli o normach mówiących kiedy człowiek zachowuje się ludzko, a kiedy jest nieludzki w relacjach z innymi ludźmi naszym społeczeństwie (nie będę rozpisywał się o tym, dlaczego himalaiści nie reagują na śmierć innych w górach wysokich, co stało się źródłem ataku na nich na nizinach).

O co zatem mi chodzi? Człowiek jest niesamowitą i fascynującą istotą, dzięki swoim zdolnościom adaptacyjnym podporządkował sobie cały świat, praktycznie każdy jego zakątek. Ewolucja obdarzyła nas mechanizmem, dzięki któremu dzisiaj nim rządzimy. Nie chodzi tutaj tylko o fizyczne uwarunkowania człowieka, ale głównie o psychikę – tylko my jesteśmy zdolni do abstrakcyjnego myślenia, które w przeciwieństwie od myślenia praktycznego sprawia, że jesteśmy w stanie przesuwać granice w każdej dziedzinie naszego życia. Wyobrażamy sobie rzeczy dotąd niewyobrażalne i idziemy zawsze krok dalej – myślimy: “co byłoby, gdybym…”. A od myślenia do działania dzieli nas wąska granica. Człowiek często granicę tę przekracza. Na tym polega ciągły rozwój rasy ludzkiej.

Ewolucja pozbawiła nas istotnej blokady – potrafimy przekroczyć granice ludzkiego instynktu, postawić heroizm na szali z instynktem samozachowawczym. Człowiek sam stawia sobie granice, by za chwilę je przekroczyć. Tworzy idee, by za chwilę je obalić. Człowieczeństwo jest zatem buntem i niezgodą na marazm, czymś co ciągle pcha nas do przodu. O ile taka formuła świetnie sprawdza się dla ogółu (dzięki temu ludzkość cały czas idzie do przodu), o tyle ciągły rozwój ma często istotne konsekwencje dla jednostki. Ile znamy historii ludzi, którzy przełamując granice jako pionierzy ponieśli klęskę, często nawet śmierć? Czy było warto ponieść tak wysoką cenę? Czy inni są w stanie docenić taką ofiarę? A może już do końca świata do takiej osoby przylegnie łatka “niegroźnego wariata”, którego poświęcenie nie miało kompletnie sensu? Ile przypadków ludzi niedocenionych przez epokę, w której żyli zanotowała historia ludzkości? Niedocenionych, do czasu kiedy ich następcy ruszyli ich śladami…

W końcu najistotniejsze pytanie: Broad Peak, Gaszerbrum I, po co oni się tam wspinali?

I bardziej ogólnie o wspinaniu: Co nowego wniesie do ludzkości wejście pierwszej/kolejnej osoby na jakąś głupią stertę kamieni?

Na to pytanie brakuje sensownej odpowiedzi. Ci z nas, którzy chodzą w góry, by wspiąć się na niedostępny dla innych szczyt często nie są w stanie wytłumaczyć co nimi kieruje. Może sława, może chęć sprawdzenia się, może zaimponowania innym, a może chęć przeżycia czegoś mistycznego, co sprawi, że przez chwilę będą lepszymi ludźmi. Pytanie to często zadają ludzie, którzy zatracili w sobie instynkt poznawczy, którzy wygodne i bezpieczne życie przedkładają nad potrzebę doświadczenia czegoś nowego, przełamania kolejnej bariery w sobie. Nie mam żalu do tych ludzi – nie każdy musi robić rzeczy ekstremalne. Takim ludziom na pytania: “Po co chodzić w góry? Po co ryzykować życie? Po co wydawać pieniądze, po co o tym pisać?”przyjęło się odpowiadać: “Chodzę w góry, bo są”. Odpowiedź tak ogólna, że zamyka usta ludziom, którzy przed chwilą je zadali.

Może to jest właśnie oznaką naszego człowieczeństwa? Staramy się przełamywać swoje granice, bo jesteśmy ludźmi, bo zawsze to robiliśmy, bo mamy to w genach? Bo reszta kiedyś w końcu pójdzie za nami?

A zatem ludzie – pozwólcie nam się wspinać…

Bhagirathi o zachodzie słońca
Bhagirathi o zachodzie słońca

© 2013, Wataha w podróży. All rights reserved/Wszystkie prawa zastrzeżone. Każda kopia musi być w widoczny sposób opatrzona oświadczeniem o treści: „Materiał ten pochodzi z bloga www.3wilki.pl”.

4 Comments